Biegliśmy, biegliśmy i dobiegliśmy. Kolega Jacek tak jak przystało na jego kategorię wiekową (M 16 +) mknął do mety jak szalony. Ja dotarłem tam z prędkością i majestatem godnym mej wagi i wieku, zabezpieczając tyły lidera teamu
.
Grunt, że się udało dobiec bez kontuzji. Osobiście sam nie mogę doczekać się już kolejnego startu w listopadzie.
Oto dowód osiągnięcia mety
Cała impreza była super przyjemna. Na starcie byli młodzi, starzy, grubi chudzi (choć przeważały osoby o kenijskiej budowie ciała), panie i panowie, przedstawiciele służb ,mundurowych, facet w stroju kucharza, studenci, dziennikarze, politycy. Wszyscy tworzyli naprawdę zgraną i pozytywnie nastawioną do świata ekipę.
Obok mnie na starcie pojawiła się taka rodzinna reprezentacja.
A jeśli chodzi o czasy to dychę pokonaliśmy w
00:53:38 - Jacek
00:55:53 - Witek
i żyjemy