Jak ja to robię
Testuję liquidy i aromaty od pewnego czasu. Pierwszy zarejestrowany test był dla Inawera i nosi datę 23.04.2010, a dotyczył pięciu aromatów. Potem było ich już tylko więcej. Dopracowałem się swojej metody, którą uważam za dobrą, lecz na pewno nie najlepszą. Jeśli chcecie skorzystać z niej lub porównać własne, to zapraszam do lektury.
Stanowisko pracy • laptop z otwartym arkuszem do zapisu danych i wyników (Załącznik 1), • stół, czyli biurko z miejscem na niezbędne rzeczy, • atomizer 510 standard, nie LR, z dripem, ilość – zwykle 5 szt. lub więcej • zasilanie 3,7 V lub dopasowane do oporności atomiera, • sprężone powietrze, glikol, dostęp do bieżącej wody.
Test gotowego liquidu Ustawiam w rzędzie czyste atomizery (510 ~ 2,5 Ω), za nimi tyleż samo otwartych liquidów. Do każdego atomizera daję po 3 krople na mostek i czekam kilka chwil aż nasączą się. Zaczynam od pierwszego zakropionego dając jeszcze dwie krople na moztek. Dwa pierwsze maszki w atmosferę i następne wciągam do płuc. Potem odczyt wrażeń. Nieraz sprawa jest prosta i są wnioski natychmiast, więc zapisuję w arkuszu. W trakcie pierwszego smakowania pokrapiam nie więcej niż 1 kroplę i po kilku zaciągnięciach przechodzę do kolejnego liquidu. Tak robię aż do ostatniego z atomizerów. By oczyścić usta popijam cienki sok z wodą. Zwykle muszę wrócić do pierwszego liquidu i pozostałych, bo za pierwszym razem nie udaje się wiele stwierdzić. Czasem robię 3, czasem 4 przejścia. Łatwiejsze liquidy wystarczy przejść dwa razy. Wszystkie odczucia spisuję na bieżąco. To pierwszy i zwykle dość pewny test. Ale pełny może być tylko wtedy, gdy jeden liquid wapuje się przez cały dzień. Od rana do wieczora ten sam. Wtedy można uzupełnić opis lub pozostawić we wcześniejszej formie. Niekiedy liquid wydaje się być ciekawym i fajnym, lecz po całym dniu użytkowania może okazać się męczącym, często można odkryć w nim coś jeszcze. Jednak prawie zawsze, jeśli wpływa to na zmianę oceny, to pogarsza ją.
Mycie atomizerów po testach Wydaje mi się, że moja metoda jest idealna. Ale mogę się mylić. W każdym razie, po poniższych zabiegach atomizery są czyste, bez pozostałości smaku liquidu, odporne na korozję od wody, trwałe. • podstawiam atomizer pod wylewkę wody nad zlewem gwintem atomizera ku dołowi, trzymając wylewkę i atomizer dłonią – woda przepływa przez atomizer pod ciśnieniem, czas mycia ~ ½ minuty, • wycieram atomizer chłonnym papierem (idealny jest toaletowy), • dmucham atomizer sprężonym powietrzem od strony gwintu, sporo wody ucieka, • zalewam atomizer na mostek czystym glikolem w ilości ~ 15 kropli, • dmucham powietrzem od strony wkładu trzymając rurkę powietrza zaciśniętą palcami w atomizerze, • wycieram atomizer papierem do sucha.
Sporządzanie liquidu z bazy i aromatu Zabawa prosta, wymagająca tylko cierpliwości. Biorę ulubioną moc bazy, odmierzam 5 ml i wlewam do buteleczki 2x większej. Dodaję do tego tylko jedną kroplę aromatu, wstrząsam i odkładam na 3 dni. Po tym czasie robię test tych cienkich liquidów jak każdych innych. W czasie testu bez problemu można wyczuć już zabarwienie smaku i określić wstępnie ile trzeba jeszcze dodać. Bywały aromaty, które w takim stężeniu dawały oczekiwany efekt. Następnie wzbogacam liquid kolejną porcją aromatu. Ilość kropli na wyczucie, ale ostrożnie, by nie przesadzić. Tak sporządzony liquid odkładam na jakiś tydzień i ponawiam test. Zwykle jest to ostatni, ale czasem liquid wymagać może większej ilości aromatu lub rozcieńczenia bazą. Test aromatu to minimum dwa tygodnie roboty. Testy, potrząsanie flaszkami co jakiś czas dla szybszego wymieszania składników, zapisywanie wszystkich czynności. Nic dziwnego, że testujących jest niewielu, bo potrzebny do tego czas i chęć.
_________________ Do testu wstępnie używam atomizerów Joye 510, 2,1 Ω, na mocy 6,0 W, baza 4 kr., drip. Wapowanie końcowe to Taifun, 1,5 Ω, 8 W.
|